Australia w ogniu!

Od tygodni słyszymy o coraz to nowych pożarach na całym świecie. Teraz żywioł dotknął Australię. Sytuacja stała się bardzo poważna. Szalejące pożary stanowią niebezpieczeństwo dla mieszkańców oraz przyrody. Zagrożone jest również największe miasto Australii, Sydney. Nad miastem unoszą się kłęby dymu z szalejących nieopodal płonących buszów, władze nakłaniają mieszkańców metropolii, by nie opuszczali domów. Do tej pory, z powodu pożarów zginęło 6 osób, zostało zniszczonych ponad 300 domów.

Temperatura na kontynencie utrzymuje się na poziomie 37 stopni Celsjusza. Według Stacji Meteorologii temperatura maksymalna wynosiła nawet 42,7 stopnia Celsjusza, co jest najwyższą zanotowaną wartością od 1968 r.

Do tej pory w pożarach spłonęło ponad półtora miliona hektarów lasu. Tegoroczne pożary niewątpliwie spowodowane są największą suszą w historii. Pomimo, że ponad 3 tysiące strażaków walczy z żywiołem, sprawę bardzo utrudnia szalejący wiatr rozprzestrzeniający ogień.

MISIE KOALA

Ta katastrofa przyczyniła się również do drastycznego zmniejszenia populacji koali. Jak podają ekolodzy ogień zniszczył aż 80% ich naturalnego środowiska. W pożarach zginęło ponad 1000 ssaków, a setki innych ucierpiało. Koale w sytuacjach stresowych ukrywają się w koronach drzew, przez co nie miały szansy na ocalenie. Populacja koali obecnie jest zbyt mała by torbacze nadal odgrywały znaczącą rolę w swoim ekosystemie. Ponadto liczba zwierząt jaka pozostała, może nie być wystarczająca by wychować kolejne pokolenia. Do „funkcjonalnego wyginięcia” o jakim mówią ekolodzy przyłożyła się również deforestacja, czyli wylesienie – przeciw któremu aktywiści protestują od lat.

Aby zatrzymać katastrofę ekologiczną należałoby zatrzymać wycinanie lasów, są one siedliskiem i głównym źródłem pożywienia dla koali. Dodatkowym wsparciem dla torbaczy byłoby zapewne zalesienie terenów, wsparcie szpitali dla misiów koala oraz wprowadzenie nakazu zarządzania ogniem w celu zmniejszenia intensywności oraz skali pożarów.